Kwiecień 2025 r.
Ruszamy z kataklizmami. Wpis z dnia 06.04.2025 godzina 17:20
Może się mylę, ale wydaje mi się, że tracę możliwości. Pewnie przez swoje/moje zachowanie. Ale to może też być chwilowa przerwa. Chociaż nie wiem, bo to może też być "emerytura" od takich oddziaływań. Rozbujałem się na różne strony i może to też ma jakiś wpływ na blokowanie. Jakby nie było trzeba to sprawdzić w tak zwanym realu. Miałem napisać, bo tak "obiecałem", że to nie ja robię tylko pewnie ktoś inny. Ale, że nie wiem kto to tylko tak napomknę żeby nie było że nie napisałem. Ten temat powinienem rozwinąć w jakimś większym opisie. To, z mojego punktu widzenia wygląda na pewien mix oddziaływań. Zarówno ze strony samej Rzeczywistości jak i kogoś kto umie mówić/myśleć. Może to nawet jacyś ludzie. Nie wiem, bo niby skąd miałbym wiedzieć jeżeli opieram się tylko na tym co mi "chodzi po głowie". W tak zwanym szkolnym dzieciństwie był pewien "epizod" związany z tym, że, gdy, na przykład, zamiatałem schody, to sobie "nawijałem" na głos. Ale nie po Polsku, tylko jakimiś takimi dźwiękami/słowami, w sumie dla mnie nieznanymi. Rodzeństwo, gdy to słyszało miało jakieś takie nieprzyjemne odczucia. Rodzice też jakby zastanawiali się czy jestem normalny czy może jednak nie bardzo. Było coś więcej, chyba nawet temat rozszedł się poza dom. Bo coś mi kiedyś, kilka lat temu, Matka mówiła o tym, że niektórzy dorośli mieli jakieś wątpliwości co do mojej normalności. Konkretnie chodziło jej o pewnego pana, nie napiszę o kim Matka mówiła. Coś mi nawijała w tym temacie, ale tak bardziej ogródkami. A, ja, jak to ja, tematu nie rozwijałem. Co do tego mojego "nawijania". Jak dla mnie to chyba było coś w stylu albo jakiegoś Arabsko-Azjatyckiego nawijania albo jeszcze bardziej starożytnego. To było jakbym z kimś rozmawiał, ale bardziej telepatycznie niż słownie. Słowa to był tylko sposób przetwarzania informacji. Może to był staroHebrajski albo jakiś inny. Raczej nie Aramejski, chociaż nie wykluczam żadnej opcji, też, że to jakiś Indiański. I, żeby nie było. Nie uważałem, że rozmawiam z kimś kto stoi przy mnie i tylko go nie widać. Jeżeli już, to raczej z kimś z innego świata (spoza Ziemi), albo z innego regionu, albo z innych czasów. I, na pewno po takich "rozmowach" później dochodziło do ciężkich trzęsień ziemi albo innych kataklizmów. W, każdym bądź razie gdy ktoś to słyszał to pewnie, jak wspomniałem, miał niezbyt przyjemne odczucia. Chodzi o wibracje które to co mówiłem powodowało na słuchających. A, używałem wersji lekkiej, takiej delikatnej. A, i tak była dość mocna. Umiem coś takiego robić. I, nie tylko to. Bo umiem też różne inne. Pisałem, że na różne sposoby potrafię wpływać na Rzeczywistość. I, tu pojawia się kolejna kwestia. Tak zwana reinkarnacja. Czyli, można zastanawiać się, czy mam jakiś specjalny gen albo zestaw genów/kod genetyczny, który, być może, charakteryzuje jakichś ludzi w sposób szczególny, inny od takich typowych. Być może takim zestawem charakteryzowali się różni ludzie w dalekiej przeszłości. Na przykład Jezus Chrystus, Budda, Abraham, Mojżesz, JEHowa/JAHwe, Hinduscy Bogowie, Egipscy Bogowie,, Indyjscy/Amerykańscy Bogowie i wielu przed nimi. Kto to wie. Może. A, może to ja byłem/jestem kimś takim na przestrzeni tych wszystkich wieków/epok? To, jak z pewnym elementem, który jest częścią danej struktury. I, co najwyżej zmienia się jego wygląd, ale zawsze pełni jakąś tam rolę wymaganą daną sytuacją. Może tak być i może może być że nie może tak być. Cóż. Może będzie okazja żeby się przekonać - już w przyszłym roku albo jeszcze w tym?
To co? Chyba trzeba zrobić kilka kataklizmów. Na przykład, znowu w Islandii? Symulowałem dzisiaj i wczoraj i wcześniej (wtedy, po tym była ta erpucja w Islandii) rozwalanie ściany, która chyba jest przypisana do Islandii, bo zawsze, gdy to robię tam coś się dzieje. Czyli, że za dzień, dwa, albo za kilka dni znowu powinno coś się dziać w Islandii - trzęsienie ziemi i erupcje law z wulkanów. A, do tego też zrobię w Południowych Indiach i w Półwyspie Arabskim. Nie mam od nich pieniędzy więc chyba wypada upomnieć się, też od Watykanu, o jakiś datek. Skoro obiecywali to czas płacić mi te pieniądze. Zatem najbliższe dwa tygodnie to spore kataklizmy. To co w USA to pewnie moje podziękowanie za brak pieniędzy od Prezydenta USA i od Pana Muska i od pozostałych milionerów/miliarderów z USA/Kanady/Meksyku. Ale czy coś się wydarzy to już osobna kwestia. Może też w Meksyku zrobię silne tektoniczne przewarstwienie płyt. Może w następną niedzielę, czyli, 13.04.2025 roku. Daty to kwestia wtórna, a, nawet taki zawór bezpieczeństwa.